Gdyby patrzeć tylko przez pryzmat tego, co możemy zobaczyć w telewizji, reklamach i filmach, czas świąt dla wszystkich ludzi byłby czasem spokoju, kiedy można w radości spędzić czas z bliskimi, odpocząć i zjeść ulubione przysmaki. Jednak rzeczywistość wielu z nas bardzo różni się od obrazków z TV. Nierzadko takie treści tylko pogłębiają smutek związany z faktem, że święta w naszym domu nigdy nie przypominały tych, które widzieliśmy w filmach.
Chociaż chcielibyśmy, aby w naszym życiu było więcej chwil wyjętych żywcem ze świątecznych komedii, niestety dla wielu święta to czas podwyższonego napięcia z różnych powodów. Dla niektórych już sam fakt powrotu do domu rodzinnego wiąże się ze stresem, a nie każdy jest gotowy, aby zrezygnować z wizyty u rodziny z obawy przed ich złością czy krytyką lub też przed własną samotnością.
Wiele osób nie lubi spędzać świąt tradycyjnie w domu rodzinnym z powodu niewygodnych pytań. Kolejny raz życzliwa ciotka będzie chciała wiedzieć, kiedy panna Ola wychodzi za mąż lub – jak jest już po ślubie – czy planuje powiększyć rodzinę. Bez oznak jakiegokolwiek zawstydzenia, między barszczem a karpiem, dopytywać będzie ową Olę, czy wystarczająco intensywnie starają się z mężem o dziecko. Kasia nie chce jechać do domu na święta, bo wie, że babcia będzie prawić przykre komentarze dotyczące jej wagi. Kuba ma dość kolejnych rozmów o tym, jakim to jest bezbożnikiem, bo nie ma ślubu kościelnego, a Witek nie chce więcej słyszeć, jakie to niemądre nie jeść mięsa i że to niemęskie.
Takie i inne pytania czy też stwierdzenia możemy nierzadko usłyszeć w domu rodzinnym. Osoby, które je zadają, będą zarzekać się, że mówią to z dobroci serca, bo się martwią itd. Jednak większość pytanych będzie czuła się raczej zaatakowana, a nie zaopiekowana.
Jak możemy radzić sobie z natrętnymi, niechcianymi pytaniami? No cóż, każdy psycholog powie, że najważniejsza jest komunikacja. Kluczowe jest, aby wprost poinformować „życzliwą” ciotkę, że takie pytania sprawiają dyskomfort, że są krępujące czy zwyczajnie nieprzyjemne. Istnieje szansa, że taka jasna informacja sprawi, że osoba zadająca pytanie się zreflektuje. Co jednak, jeśli na taką informację pytający przejdzie do ofensywy i „z troski” stwierdzi, że nie mamy poczucia humoru albo jesteśmy sztywni? Niestety nie mamy wpływu na zachowanie drugiej osoby i jedyne co możemy to utrzymywać swój przekaz, że takie słowa sprawiają przykrość, są niemiłe lub raniące. Nie chodzi o to, aby wchodzić w konflikt czy podnosić głos. Jednak zakomunikowanie drugiej osobie, co robią nam jej słowa, może zmienić więcej niż by się wydawało.
Niestety nie ma magicznego rozwiązania, który mogłoby sprawić, że świąteczna kolacja z nieprzyjemnego przesłuchania zmieni się w magiczny kadr rodem z animacji Disneya. Jak już wspomniałam, nie mamy wpływu na zachowanie innych ludzi. Mamy jedynie wpływ na nasze własne zachowania i reakcje. Jeśli nasza rodzina jest daleka od ideału przez cały rok to trudno oczekiwać, że nagle na te kilka dni się zmieni. Być może w tym roku warto poświęcić mniej uwagi szykowaniu uszek i pierogów, a więcej zastanawianiu się, jakie oczekiwania mamy wobec tych świątecznych dni i sprawdzić, czy wszystkie są realistyczne? Jeśli spodziewamy się, że w tym roku mama skomplementuje nasz strój i pochwali smak przygotowanego dania, a do tej pory nigdy to się nie wydarzyło, niestety jest duża szansa, że i w tym roku to się nie wydarzy, bez względu na to jak piękna jest sukienka czy jak smaczny wyszedł nam barszcz.
Oczywiście nie jest to proste. Wiele z tych oczekiwań ma swoje korzenie jeszcze w dzieciństwie i jest raczej objawem problemów w relacji z matką czy ojcem, niespełnionych tęsknot z tego okresu i pragnień jakie mamy wobec naszej rodziny – aby nas akceptowali, widzieli, szanowali, po prostu kochali tak, jak tego potrzebujemy (i potrzebowaliśmy w dzieciństwie).
Wszyscy dorośli, mieszkający już poza domem rodzinnym mają zatem dwie opcje: przyjechać do rodziny na święta i zaakceptować, że święta w tym domu wyglądają w taki sposób i jest to poza naszą kontrolą albo nie jechać na święta do rodziny. Zamiast tego zaplanować święta po swojemu i spędzić ten czas z własną rodziną, partnerem czy przyjaciółmi. Podtrzymywanie tradycji ma sens tylko wtedy, gdy jest ona dla nas powodem do radości. Tradycje można też tworzyć na nowo. Takie, które spełnią nowe oczekiwania, które stworzymy. Jednak, aby móc iść w kierunku budowania nowych tradycji czy akceptacji tego, jaka nasza rodzina jest i nigdy nie będzie inna, trzeba najpierw zmierzyć się z naszymi bólami, traumami i niespełnionymi przez rodziców oczekiwaniami. Tu jest miejsce na wejście w proces terapeutyczny, który pozwoli nam zauważyć swoje schematy działań, deficyty i nieuświadomione motywy działań.
Z całego serca życzę wszystkim, aby święta w tym roku nie były festiwalem niespełnionych oczekiwań i nieprzyjemnych docinek, a czasem miłym, spędzonym w atmosferze akceptacji tego, czego nie możemy zmienić i w radości w związku z tym, co zmienić możemy.
Paulina Bil