Jak przeżyć rozstanie?

Czy to małżeństwo czy związek partnerski jedno i drugie potrafi być nietrwałe. Istnieje coraz większe przyzwolenie na rozwód. Rozstajemy się nawet będąc w długoletnich związkach. Dobrze, jeśli jest to decyzja obopólna, do której obie strony dojrzały i z którą się zgadzają. Jednak nawet wówczas, okupiona bywa cierpieniem. Gorzej, jeśli dla jednego z partnerów to kompletne zaskoczenie. Strona odchodząca ma już wszystko przemyślane, poukładane, opuszczana natomiast nie potrafi uwierzyć w to, co się dzieje. Dla niej to koniec świata. Istny Armagedon, na który nie była przygotowana. I to niezależnie od powodów rozstania.

Jak sobie radzić w takiej sytuacji? Po pierwsze dobrze jest zrobić miejsce na uczucia. Po początkowym szoku przychodzi zwykle rozpacz pomieszana z niedowierzaniem. Jeśli tylko to pomaga, płaczmy z żalu, z rozpaczy, z tęsknoty, z rozczarowania. Płacz niczego nie zmieni, ale przyniesie ulgę. Być może zrobi też miejsce dla złości. Bo naprawdę to można się wściec, no bo jak on mógł/jak ona mogła? Z tej złości aż można poczuć ulgę, że coś się skończyło, że czegoś już na szczęście nie będzie. Tych skarpetek, tych brudnych talerzy w zlewie, tych spóźnień, tych fochów. Nareszcie można kruszyć w łóżku, albo spać w zimnym pokoju. Ale z drugiej strony nie będzie też tych dobrych rzeczy, które przecież tak łączyły. Warto poczuć wdzięczność za to, że się zdarzyło to piękne lato, cudowny, wspólny urlop, wypad za miasto, romantyczna kolacja, tamta Wigilia, albo tamten spacer. Przeżyliśmy piękny czas i byliśmy szczęśliwi, więc było warto.

Jeśli smutek jest dojmujący i przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu warto poprosić kogoś bliskiego o pomoc w zwykłych codziennych sprawach. Warto też mówić przyjaciołom czy rodzinie o swoich potrzebach. Rozstanie to nie czas na podejmowanie gwałtownych i znaczących decyzji. O ile się da, odłóżmy je na potem, nie zmieniajmy życia w przypływie nagłych uczuć żalu czy gniewu. Coś, co wydaje się nam właściwe w tym momencie, może wydać się całkiem niedorzeczne, kiedy już ochłoniemy. Za to zadbajmy o siebie. Zabierzmy się na lody. Utulmy się wewnętrznie, zróbmy coś, czego do tej pory nie robiliśmy. Idźmy na koncert, na basen, na siłownię, pojedźmy na wycieczkę. Zmieńmy na chwilę otoczenie. I pamiętajmy, że wychodzenie z żałoby, którą przecież jest zakończenie związku, to proces. Zdarzają się nawroty, gorsze dni, smutniejsze noce. Ważne, żeby nie budować tamy ze swojej straty. Życie idzie naprzód, więc nie zatrzymujmy tego, czego nie da się zatrzymać. To dobry moment, żeby przyjrzeć się sobie i zastanowić nad swoimi potrzebami, nad tym, co dla mnie jest ważne, czego bym chciał/a, jakie są moje marzenia. Może to być szansą do odkrycia zupełnie nowych dróg.

Autorka: Joanna Wróblewska